Każdy z nas chyba ma jakieś spostrzeżenia co do książek. Jedni lubią to, drudzy co innego. Wiele osób wkurza dana rzecz, a innym się to podoba. Ja też mam kilka swoich sytuacji, których nie znoszę w książkach i w związku z tym chciałabym się tym z Wami podzielić, ponieważ jestem ciekawa, czy macie podobne zdanie, a nawet jeśli nie, to co wy o tym sądzicie. Zapraszam!
~*~
Gdy nie pisze na okładce, która to część
No ja po prostu nie rozumiem tej durnej mody u wydawnictw, że oni wydają kolejne tomy jakiejś serii bądź trylogii, ale nigdy nie jest napisane ani na okładce, ani na brzegu, ani z tyłu, ani nawet w środku, która to część! Jeszcze z nowymi książkami to ujdzie, bo jest się na bieżąco, więc widać, które po kolei wychodzą, ale jak idę np. do biblioteki i dostrzegam jakąś ciekawą trylogię. Chcę wziąć jedną część, zaczynam szukać, która to pierwsza i za cholerę się nie dowiem, bo na żadnej okładce nic nie pisze i muszę sobie wpisać w internet by sprawdzić. Uważam, że powinno się oznaczać na okładkach części. Raz miałam masakrę z jedną serią, która miała aż 14 tomów i ciągle musiałam sprawdzać i szukać, żeby wiedzieć, po którą część następnie sięgnąć.
Zaginanie się rogów
I książka od razu traci -5 na wyglądzie. Wkurzają mnie zbyt delikatne okładki, gdzie raz włożę do torebki i już jakiś róg zagięty. To naprawdę wygląda nieestetycznie. Takiego zagiętego rogu już nie da się naprawić. Najgorzej gdy chcę sprzedać jakąś książkę, to zawsze jakoś głupio mi sprzedawać z zagiętym rogiem, bo zniszczona i od razu traci na cenie. Ale nie tylko rogi na okładce, ale również w środku. Często mi się zdarzało, że przez przypadek zagięłam kartkę i po prostu siła mojej frustracji jest wtedy naprawdę wysoka. Co prawda za wiele na te rogi poradzić nie możemy, ale mimo wszystko wkurzają mnie i pewnie wielu z was też.
Beznadziejna bohaterka
Dlaczego bohaterka, a nie bohater? A to dlatego, że jeszcze nie spotkałam kiepskiej postaci męskiej, jak na razie to trafiam tylko na beznadziejne bohaterki. Na ten temat już było jakiś czas temu głośno w sieci, że wszyscy mają dość bohaterek użalających się nad sobą, niezdar, głupich i zdających się tylko na innych, albo takich co czekają, aż wszystko samo się rozwiąże, a one siedzą i narzekają na swoje życie. No po prostu mam czasami ochotę udusić taką postać, albo rzucić książką. Często jak są narracje pierwszoosobowe i wiem co myśli dana postać, to aż mam ją ochotę palnąć w łeb. Czasami siedzę nad tą książką i czekam aż w końcu ta dziewczyna się ogarnie i zacznie używać swojego mózgu. Ja kocham silne, niezależne i waleczne kobiety, które mają cięty i sarkastyczny język.
Białe kartki
O zgrozo, jak widzę, że książka ma białe strony, to aż nie mam ochoty jej czytać. Nie lubię takich kartek, źle mi się czyta takie książki i bolą mnie zawsze oczy. No i niestety wiele książek, które czytałam z białymi kartkami to mi się nie podobały, co akurat jest czystym przypadkiem, albo znakiem, że nie powinnam po takie sięgać. No ale przecież nie porzucę książki tylko ze względu na kolor stron, ale niestety nic nie poradzę, że mnie mega denerwują i szybko męczą mi się oczy.
Zbyt duża ilość bohaterów
Jeżeli czytacie moje recenzje jako tako, to może zauważaliście, że w wielu książkach skarżę się na nadmierną ilość bohaterów, bo ja się po prostu wtedy gubię. Totalnie nie ogarniam, kto co mówi i o kim właśnie jest mowa, bo niby widzę imię bohaterów, ale nie potrafię ich jeszcze do końca spersonalizować i wyodrębnić, na tyle by wiedzieć, że o to właśnie on/ona. Wiecie, jak w filmie stoi 6 osób i sobie gada, to od razu widzicie kto mówi, a jak w książce gada 6 osób, to muszę pobudzić swoją wyobraźnię najbardziej jak się da, by wyobrazić sobie mniej więcej taką scenę jak w filmie. Niestety ciągle mam z tym problem, co mnie dziwi, bo po tylu przeczytanych książkach przez całe życie powinnam już dobrze radzić sobie z takimi sytuacjami w literaturze, a jednak wciąż mam problemy. Najgorzej chyba jest, jak autor rzuca dużą ilością postaci już na wejściu, to wtedy mam ochotę wyrzucić taką książkę. Miałam tak z ,,Szóstką wron".
Powtarzające się imiona
Nie jest to aż tak frustrująca rzecz, ale mimo wszystko przeszkadza mi. Oczywiście rozumiem, że nie jest to wina autorów, przecież nie wiedzą jakie imiona są we wszystkich innych książkach. Ale np. taka sytuacja - czytam ulubioną książkę, w której uwielbiam jakąś bohaterkę, jest moją ulubioną postacią itd. I mamy taką Maggie (dość pospolite imię w powieściach) i jak ktoś powie takie imię, to pierwsze co pomyślę to właśnie o tej bohaterce, po czym sięgam po nową książkę gdzie znów jest to samo imię i wtedy nie potrafię stworzyć sobie nowej postaci, bo jak widzę to imię, to mam wrażenie, że to ta sama postać z tamtej książki. Wtedy ciągle muszę sobie powtarzać, przecież to inna powieść i inny bohater! Zdecydowanie wolę jak imiona się nie powtarzają, ale cóż nie mamy na to wpływu.